środa, 12 sierpnia 2015

Rozdział 1



-Mallory ty leniwa dziewucho! Jeżeli nie wstaniesz za pięć minut będziesz do końca miesiąca sprzątać w piwnicy!-krzyczała mi nad uchem jedna z popleczniczek Panny Gard- Octavia. Była ona wysoką, pulchną blondynką , która swoje włosy zawsze spinała w koka. Lubiła upokarzać i dokuczać (chodź moim zdaniem lubiła także jeść).
-Nie krzycz tak!-powiedziałam zbulwersowana wstając z łóżka.
-A co to za ton? Jednak chcesz sprzątać piwnicę przez miesiąc?-założyła ręce na swoją(obfitą) klatkę piersiową. Zawsze śmieszyła mnie jej „groźna” postawa, gdyż wyglądała wtedy jak wkurzony gruby troll, któremu zabrano słodycze.
-Nie chcę-syknęłam.
-W takim razie masz pięć minut na ubranie się i zejście do kuchni podać śniadanie!-krzyknęła i wyszła z mojego pokoju trzaskając drzwiami tak mocno, że z sufitu odleciała niewielka ilość tynku.
 Od kąt cztery lata temu mój ojciec przestał przysyłać na mnie pieniądze, musiałam sama pracować na pobyt tutaj. Z luksusowego pokoju, w którym mieszkałam wraz z pewną bogatą dziewczyną przeniesiono mnie na poddasze. Pokój był nie duży. Gdy się do niego wchodziło po prawej pod ścianą znajdowało się jednoosobowe łóżko, a obok znajdowało się okno. Ściany miały kolor (no przynajmniej kiedyś) jasnozielony, a po drugiej stronie łóżka był usytuowany okrągły stolik, gdzie stał niebieski wazon ze sztucznymi kwiatami. Zaraz obok znajdowało się poniszczone krzesło, gdzie leżało kilka moich ciuchów(choć większość z nich znajdowała się w komodzie). Niechętnie wstałam z łóżka i powlekłam się do niedużej łazienki, której wejście znajdowało się w moim pokoju. Zdjęłam z haczyka szarą, prostą sukienkę kończącą się przed kolanami. Ubrałam się, a na nogi założyłam czarne podkolanówki i schodzone trampki. Spojrzałam w lustro i zobaczyłam dziewczynę o brązowych oczach, miała mały nos i pełne zaróżowione usta. Włosy w tym samym kolorze co oczy falowały się i sięgały jej do pasa. Przemyłam twarz zimną wodą i związałam włosy w kucyka. Szybko zeszłam na drugie piętro, gdzie znajdowały się dwuosobowe sypialnie dziewcząt, wyposażone w bogato zdobione meble i ściany o czystych, żywych kolorach.
 I pomyśleć, że kiedyś sama mieszkałam w jednym z nich.
Pomknęłam niczym wiatr do kuchni, gdzie przy garnkach (pewnie od szóstej rano) krzątała się Mercedes-meksykanka, która przyjechała do Folk z rodziną w wieku trzynastu lat. Kuchnia była ogromnym, bogato wyposażonym (jak większość izb w ogromnym domu) pomieszczeniem. Miała  nowoczesną lodówkę, białe blaty  i drogie urządzenia elektryczne. W rogu znajdował się trzynastoosobowy stół. Na większość rzeczy, które się tu znajdowały  nie stać było co najmniej połowę kraju. Większość ludzi głodowała, kiedy tu w stolicy Vermogen( czt. wermogen) -Folk, bogacze obżerali się i leniuchowali.
-Witaj Mallory-uśmiechnęła się do mnie. Mercedes miała trzydzieści sześć lat (ale wyglądała na co najmniej dwadzieścia osiem), była ciemnoskórą, niską kobietą. O gęstych, czarnych włosach, które zawsze splatała w warkocza. Była miła i dobroduszna, a jej ciepły uśmiech nie raz podniósł mnie na duchu.
-Cześć Mercedes- uśmiechnęłam się całując ją w policzek.
-Słyszałam, że troll znów na ciebie krzyczał-powiedziała. „Troll’ em” nazywałyśmy Octavię, która w tym samym stopniu nas wkurzała.
-Tak, znów zapomniałam nastawić budzik-mruknęłam.
-Powinnaś o tym pamiętać, a teraz zanieś to do jadalni- powiedziała podając mi duży, biały talerz z kanapkami.
-Aż ślinka mi cieknie-uśmiechnęłam się do kobiety i udałam się do jadalni, gdzie przy jednym z sześcioosobowych stołów, siedziało pięć znienawidzonych przeze mnie dziewcząt. Na początku siedziała Ginger(przywódczyni), od jej prawej: Delia, Karen, Luisa, a od jej lewej: Nora i Sienna. Postawiłam talerz na zapełnionym stole, gdzie stała już: czerwona galaretka, naleśniki, dzbanek z syropem klonowym , świeże bagietki i dzbanki- jeden z sokiem pomarańczowym i drugi z wodą.
Chciałam już odejść ale zatrzymał mnie głos Ginger:
-Powinnaś się ukłonić i powiedzieć dzień dobry.
Odwróciłam się do niej.
-Ojej przepraszam, panno Molloy. Może nałożyć panience naleśniki? Albo te pysznie wyglądającą galaretkę? Och przepraszam…przecież panienka się odchudza…może więc powinnam podać panience trawę z ogrodu lub polne kwiaty? O, a może..
-Dosyć!-wybuchła.
-Czyli jednak nie? Och, przepraszam. Lepiej już pójdę-uśmiechnęłam się złośliwie do tej kukły i szybkim krokiem odeszłam do kuchni.  Zapewne zastanowicie się czemu tak ją nazywam? Otóż, Ginger jest o trzy centymetry ode mnie wyższa. Ma śniadą cerę, długie, kręcone kruczoczarne włosy i grzywkę, którą zaczesuje na bok. Swoimi brązowymi oczami patrzy na innych z wyższością. Nadal nie jesteście przekonani? Cóż, uważa się za najpiękniejszą, najmądrzejszą i najwspanialszą dziewczynę na świecie. W przyszłości chciałaby zostać modelką, lecz nadal trochę brakuje jej do wymarzonej wagi. Cały czas chwali się, że nie długo jej przyjaciółeczki będą mogły zobaczyć ją w telewizji  jak to kroczy po wybiegu. Z drugiej jednak strony użala się nas sobą, że jest biedną dziewczynką, która musi jeszcze troszeczkę schudnąć by spełnić swe marzenie. Usłyszałam kiedyś jak chwaliła się Delii, że chce i będzie piękna jak porcelanowa lalka. I właśnie dlatego(między innymi) nazywam ja kukłą. Kukły są brzydkie, mają siano na głowie, krzywy nos, usta i zeza. Dla mnie właśnie tak wygląda Ginger.

***
-Anne czy mogłabyś pójść do sklepu? Pilnie potrzebujemy jogurtów, chleba, miodu, makaronu, soku i mleka.-odezwała się Rebecca wyliczając na palcach- jedna z pomocnic w kuchni.
-Nie mogę mamo. Wiedźma kazała wysprzątać mi łazienki-skrzywiła się dziewczyna.
-Ja mogę skoczyć -zgłosiłam się.
-Nie wiem czy możesz…-podrapała się po karku.
-Niby dlaczego?
-Wiesz jak one wszystkie reagują-odparła Rebecca.
-Te jędze? Wiem, ale nie musisz się martwić. Skoczę do sklepu i zaraz wrócę. A jak będą o mnie pytać to powiecie, że sprzątam z Anne łazienki.
-No nie wiem…-zagryzła dolną wargę.
-Proszę Becca…wiesz jak lubię wychodzić na zewnątrz. Proooosze-spojrzałam na nią błagalnym wzrokiem.
-No dobra. Ale po drodze masz się nigdzie nie zatrzymywać. Idziesz prosto do sklepu, a potem wracasz z niego prosto tutaj, zrozumiano?
-Dziękuję!-rzuciłam się jej na szyję.-Skoczę tylko po mój płaszcz i zaraz wracam-wybiegłam z kuchni.
Po drodze jednak napotkałam Pannę Gard.
-Czy mogę cię prosić na rozmowę Mallory?-odezwała się. Słysząc jej głos, aż ciarki przebiegły mi po plecach. Był tak zimny, że słysząc go człowiek nagle czuje się jakby wylądował na Syberii.
-Oczywiście proszę Pani- powiedziałam i udałam się za nią do jej gabinetu.
-Usiądź proszę-wskazała ręką na krzesło znajdujące się naprzeciwko jej hebanowego biurka.
Zrobiłam to.
Zapewne zastanawiacie się jak wygląda Panna Gard? Otóż, jest samotną czterdziestolatką o stalowych oczach. Niektóre z jej czarnych jak węgiel włosów zmieniło kolor na siwy, dlatego zawsze upina je w koka. Jest wysoka i bardzo szczupła, nigdy się jeszcze nie zdarzyło by wyszła ze swojej sypialni bez makijażu. Najczęściej nakłada puder i róż na suche, kościste policzki po to by wyglądały na pełniejsze. Na powiekach zawsze ma ciemny bądź jasny cień, a usta maluje na soczyste kolory. Jeszcze nigdy nie widziałam jej w spodniach, bądź w nowoczesnej sukni. Panna Gard ubiera się wyłącznie w suknie z poprzednich wieków.
-To o czym chciała pani ze mną rozmawiać?-zapytałam.
-Mallory czy masz mi za złe to, że z uczennicy Domu dla Panien stałaś się służącą?
-To, że stałam się służącą nie jest winą moją czy pani. Mój ojciec na ten czas nie ma pieniędzy by mi je przysłać. Jestem pani wdzięczna za okazaną mi łaskę i pozwolenie pozostania tutaj-powiedziałam starając się dać wyraz bez emocjonalny mojej twarzy.
-Jeżeli jesteś mi wdzięczna to czemu tego nie okazujesz?-spojrzała na mnie wrogo.
-Okazuję, może czasem pani się zdaje, że tak nie jest ale…
-Mi nic się nie zdaje-powiedziała sucho.- Stwierdzam po prostu fakty. Jeżeli nadal chcesz tu pozostać musisz ciężko pracować.
-Tak jest-odparłam tylko ze spuszczoną głową.
-Cieszę się, że wszystko sobie wyjaśniłyśmy. Za dziesięć minut śniadanie dla wszystkich dziewcząt musi być gotowe.
-Dobrze proszę pani- wyprostowałam się.
-Możesz odejść-rzuciła nawet na mnie nie patrząc.
-Dziękuję-powiedziałam i szybko wyszłam z jej gabinetu wpadając przy tym na jakąś dziewczynę.
-Najmocniej przepraszam-powiedziałam.
-Nie, to ja przepraszam. Jestem nieostrożna- usłyszałam.
Zobaczyłam przed sobą tego samego wzrostu co ja, trochę pełniejszą brunetkę. Jej włosy były mocno spięte z tyłu głowy, na nosie miała okulary podobne do bohatera pewnej starej serii…jak się nazywał? Harry Potter? Nie wiem, w każdym razie miała podobne okulary. Zauważyłam jednak, że ma piwne oczy. Ubrana była w jasnożółtą sukienkę zakończoną falbankami, podobnie jak jej długie rękawy. Sukienka miała niewielki dekolt i sięgała do kolan. Na nogach miała cieliste rajstopy i czarne baleriny.  Każda z uczennic Domu dla Panien prowadzonego przez Pannę Gard musiała chodzić tak ubrana. Delikatny makijaż był dozwolony, dziewczęta nie mogły farbować włosów i malować paznokci na jaskrawe kolory.
-Jestem Hilda-uśmiechnęła się wyciągając do mnie rękę.
-Dlaczego mi się przedstawiasz?-zdziwiłam się. Byłam służącą. Dotąd żadna z dziewcząt ,na którą nie chcący wpadłam nie była dla mnie tak miła.
-A dlaczego miałabym tego nie robić?-zmarszczyła brwi.
-Jestem służącą-powiedziałam pokazując na swój strój.
-I co z tego?
-Panienko Martinsen!-usłyszałam głos Debry-kolejnej z popleczniczek Panny Gard.
Dziewczyna odwróciła się, a ja w tym czasie uciekłam schodami na wyższe piętro.

Szłam chodnikiem. Miałam na sobie lekko poniszczony, szmaragdowy płaszcz. Patrzyłam na to co mnie otaczało. Folk było najbogatszym i najbardziej okazałym miastem w całym Vermogen. Mieszkali tu( w większości) bogaci ludzie. Byli zadufani w sobie, kochali pieniądze oraz sławę. Budynki były ogromne i wyposażone w bogate sprzęty, samochody mogły latać, coraz mniej ludzi czytało książki, gdyż większość wolała oglądać coraz to nowsze filmy. W wielu restauracjach obsługiwały cię roboty. Wróciła moda na suknie z poprzednich wieków, tworzono jednak cały czas coraz to nowsze ubrania. Panie miały duże fryzury(najczęściej jednak używały peruk), lubiły używać pudru i soczystych kolorów szminek. Panny z dobrych domów posyłano do takich placówek jak „Dom dla Panien”. Uczęszczały tam dziewczęta od  siódmego do osiemnastego roku życia. Do tego, w którym jestem służącą przyjmuje się dziewczęta od szesnastego do osiemnastego roku życia. Ale wracając do ludzi…bogaci organizowali bale i inne „imprezy”, na których trzeba było być zapewne sztywnym i gadać na tak nudne tematy, że można by zasnąć. Zachowywali się do innych z niższych sfer wyniośle i nie widzieli nic poza gronem swoich bogatych przyjaciół. Nie widzieli biedy jaka panowała w niektórych domach, nie widzieli umierających ludzi z powodu braku pieniędzy na leki. Nie widzieli tych, którym życie dało niezłego kopa…pozostawiając ich samych z problemami. Często marzyłam o tym by świat się zmienił. By ludzie przestali być tak egoistyczni i chamscy, by dotarło do nich, że nie są najważniejsi na świecie. Weszłam do sklepu i kupiłam potrzebne produkty spożywcze. Idąc z zakupami rozglądałam się dookoła. Nie za często dane mi było wyjść z domu. Przez lata zdarzało się, że wychodziłam do świata raz w tygodniu. W pewnym momencie wpadłam na kogoś wypuszczając przy tym torby.
-Przepraszam-powiedziałam schylając się po zakupy, które wypadły z toreb. Spodziewałam się potoku nie miłych słów.
-Nie, to ja powinienem przeprosić-usłyszałam męski głos. Ktoś przy mnie kucnął i w tym samym momencie co ja złapał za karton soku. Poczułam ciepło czyjejś dłoni na swojej. Podniosłam wzrok i spotkałam błękitne tęczówki.


Witajcie!
I już jest 1 rozdział :D
Liczę, że się spodoba.

Pozdrawiam.
A.Wiktoria

Jeżeli nie wiesz co napisać wystarczy mi same +
Dzięki temu będę wiedziała, że ktoś to czyta i jest sens dalej ciągnięcia tej historii :)

2 komentarze:

  1. Zapowiada się bardzo ciekawie ;)
    Pozdrawiam i czekam na kolejną część :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Rewelacyjny rozdział ^^
    Nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału.
    "Spotkałam błękitne tęczówki" *,*

    OdpowiedzUsuń